Im bardziej kurczą się lodowce, miasta są ogołacane z zieleni i zmniejsza się liczebność dzikich zwierząt, tym bardziej lgniemy do natury. Im bardziej zapuszczamy korzenie w internecie, tym częściej chcemy uciec do lasu.
Książki
zgłębiające tajniki przyrody sprzedają się - nomen omen - na pniu.
(...) Nic więc dziwnego, że dla tej (znów: nomen omen!) gałęzi
literatury szuka się już stosownej etykiety, odrębnej nazwy gatunku.
Na Zachodzie dobrze przyjęły się zwłaszcza dwie: eco-fiction i ecological literature. To książki, w których Matka Ziemia występuje w roli bohaterki, i to bohaterki w opałach. Pisarze mierzą się w ten sposób z wyzwaniami naszych czasów, jak ocieplenie klimatu i katastrofy ekologiczne, wierząc, że ocalą planetę, o ile uczulą czytelników na otaczających ich świat. I nawet jeśli są to ambicje nieco rozbuchane, to widać w tym przejaw tęsknoty za zielenią, której tak wyraźnie ubywa. Ale i zmęczenie rzeczywistością: tą z betonu i tą cyfrową.

Źródło: Polityka, Aleksandra Żelazińska, 7 marca 2017
Serdecznie zapraszamy do obejrzenia ekspozycji
dostępnej w Filii nr 7!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz